Łączna liczba wyświetleń

środa, 22 stycznia 2014

PTZ o wstrzymaniu prac nad projektem ustawy reprywatyzacyjnej.

 Wstrzymanie prac nad projektem ustawy reprywatyzacyjnej opóźnia rozwój gospodarczy i podważa pozycję Polski, jako kraju, który winien przestrzegać przynajmniej podstawowych reguł i standardów praworządnego państwa - uważa Polskie Towarzystwo Ziemiańskie (PTZ).

Resort skarbu poinformował na początku marca, że z powodów finansowych nie może być zrealizowany przygotowany projekt ustawy mający zapewnić symboliczne rekompensaty osobom, których mienie zabrano w PRL, m.in. właścicielom dworów, pałaców i przedsiębiorstw. Mogłoby to spowodować, jak uzasadniało ministerstwo, przekroczenie dozwolonej przez UE bariery długu publicznego w stosunku do PKB.
Premier Donald Tusk mówił na początku marca, że bierze na siebie odpowiedzialność za decyzję o zatrzymaniu na razie sprawy projektu ustawy reprywatyzacyjnej. Zapewnił, że w sprzyjającym okresie rząd przekaże go do Sejmu.
Polskie Towarzystwo Ziemiańskie w przesłanym w środę PAP stanowisku podkreśliło, że przyjęło deklarację szefa rządu o wstrzymaniu prac nad projektem z dezaprobatą. "Zarówno wadliwe założenia projektu, jak i opóźnianie prowadzonych prac spowodowały, że po 20 latach zmagań grupa poszkodowanych straciła zaufanie do woli i kompetencji jakiegokolwiek ugrupowania politycznego, aby (...) doprowadzić do przedstawienia Sejmowi uczciwego, proekonomicznego, prorozwojowego i propaństwowego projektu ustawy reprywatyzacyjnej" - napisało Towarzystwo.
Autorzy projektu - zdaniem PTZ - "zapomnieli, iż większość poszkodowanych, nie jest i nie chce być tylko środowiskiem rewindykacyjnym, spierającym się w sądach z własnym państwem, lecz chce aktywnie uczestniczyć w zachodzących w Polsce procesach ekonomicznych i gospodarczych, w odbudowie tradycji i moralności oraz rozwoju społeczeństwa obywatelskiego". "Zapomnieli też, że możliwości zadłużania się państwa są ograniczone" - dodano.
Towarzystwo podkreśliło, że obecny kryzys finansów publicznych oraz sytuacja światowa wymuszają większą refleksję nad wizją przyszłości państwa. "Większość zaniedbań i marnotrawstwa istniejących aktywów, jak i brak wykorzystywania ogromnego potencjału Polski, wynika z wadliwego zarządzania majątkiem państwowym" - napisano.
Według Towarzystwa, własność prywatna jest podstawą funkcjonowania każdego rozwiniętego społeczeństwa obywatelskiego i motywuje do aktywności i podejmowania inicjatyw. To dzięki własności prywatnej - jak dodaje PTZ - tworzone są nowe miejsca pracy.
Zdaniem Towarzystwa, założenia projektu ustawy reprywatyzacyjnej powinny być oparte na zwrocie mienia w naturze. Chodzi głównie o przejęty majątek, który nadal znajduje się w rękach Skarbu Państwa i nie jest niezbędny dla zaspokajania celów publicznych. "W pierwszej kolejności na taki cel należałoby przeznaczyć nieruchomości, które wobec wadliwego zarządzania, czy też braku środków lub gospodarczej wizji są źle wykorzystywane i często popadają w coraz większą ruinę" - czytamy w stanowisku PTZ.
"Takie działanie nie wygeneruje nowego długu publicznego, a wręcz przeciwnie - da znaczący impuls do wzrostu gospodarczego i szybszego rozwoju" - dodano.
Towarzystwo podkreśliło, że władze publiczne stosują "coraz to nowe kruczki i wybiegi, mające ograniczyć skalę zwrotu również tego mienia, które odbierano sprzecznie z PRL-owskim prawem". "Sytuacja taka nie tylko opóźnia rozwój gospodarczy, ale dodatkowo i w sposób oczywisty podważa pozycję Polski, jako kraju, który winien przestrzegać przynajmniej podstawowych reguł i standardów praworządnego państwa" - zaznaczyło.

Miliardy słusznych roszczeń

 Polskie gminy wydają setki milionów złotych rocznie na rekompensaty dla byłych właścicieli nieruchomości - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Gazeta dodaje, że tylko opieszałość polskich sądów powoduje, że gminy jeszcze stać na wypłatę odszkodowań dla wywłaszczonych przez komunistów. Powstaje cały przemysł wyrywania od państwa odszkodowań za zabrany majątek. Do batalii o odszkodowania szykują się też przedstawiciele żydowskich środowisk z USA. Polscy politycy nie robią nic by rozwiązać ten problem - podkreśla gazeta. Widząc rosnącą liczbę roszczeń samorządy szykują pieniądze na odszkodowania. W ubiegłym roku Warszawa na ten cel zarezerwowała 250 milionów złotych. "Rzeczpospolita" dodaje, że brak regulacji prawnych powoduje, że kwitnie drugi obieg roszczeniami. W Warszawie kilka kancelarii prawnych i kilku biznesmenów wyspecjalizowało się w skupowaniu ich od dawnych właścicieli.

Państwa nie stać na reprywatyzację. Dawni właściciele zdani na sądy

Według deklaracji premiera Donalda Tuska z 2007 r. projekt ustawy "o świadczeniach pieniężnych przyznawanych niektórym osobom, których dotyczyły procesy nacjonalizacji" miał trafić do Sejmu jesienią 2008 r. Jednak wskutek wybuchu kryzysu przygotowany przez Ministerstwo Skarbu projekt, który zakłada symboliczne zadośćuczynienie w gotówce, trafił do szuflady.

Resort wydał właśnie oświadczenie, w którym informuje, że "projekt ustawy nie może być przeprowadzony". Dlaczego? Z oświadczenia wynika, że przeważyła opinia ministra finansów, który ostrzegł, że w przypadku przeznaczenia na realizację ustawy 20 mld zł Polszka przekroczy dozwoloną przez Unię Europejską barierę długu publicznego w stosunku do PKB.

Minister finansów założył, że ustawa wejdzie w życie w 2012 r. Przypomnijmy jednak, że wypłata zadośćuczynienia w gotówce miała się zacząć po dwóch latach. Ponadto cała operacja byłaby rozłożona na 15 lat. Owe 20 mld zł, które obiecywał rząd, pochodziłyby z Funduszu Reprywatyzacyjnego, do którego trafia niewielki ułamek pieniędzy z prywatyzacji. Dowiedzieliśmy się, że pod koniec lutego w funduszu było prawie 4,5 mld zł. Obecnie służą one do "zaspokajania zobowiązań państwa z tytułu prawomocnych wyroków sądowych i ostatecznych decyzji administracyjnych". Ci, którzy są w stanie udowodnić, że mienie zabrano im z pogwałceniem prawa PRL, mają bowiem szansę na odzyskanie pełnej własności lub stosowną rekompensatę, np. na drodze sądowej. Rząd ocenia zobowiązania państwa z tego tytułu na co najmniej 550 mln zł rocznie.

Dworki i pałace nie podlegały reformie rolnej.

W ostatnim czasie coraz bardziej zauważalna staje się linia orzecznicza, zgodnie z którą obiekty takie jak dworki i pałace nie podlegały wywłaszczeniu na podstawie przepisów dekretu PKWN z 6 września 1944 roku o przeprowadzeniu reformy rolnej.
Niedawny wyrok NSA o sygn. I OSK 437/12 potwiedza, że sądy coraz częściej stają na stanowisku, że na potrzeby realizacji reformy rolnej mogły być przejmowane tylko nieruchomości gruntowe, co do których istniała możliwość ich wykorzystania na potrzeby produkcji rolnej, nie zaś nieruchomości o charakterze dworsko-pałacowym. 
Wspomnianym wyrokiem NSA oddalił skargę kasacyjną powiatu jarocińskiego potwierdzając jednocześnie, że zespół parkowo–pałacowy w Zakrzewie koło Jarocina, dawniej siedziba rodziny Draheimów, nie podlegał reformie rolnej. Wieloletnia batalia spadkobierców Joachima Karola Draheima zakończyła się uznaniem przez sąd, że dekret o reformie rolnej nie dawał podstaw do przejęcia całego mienia osób fizycznych, w tym wszystkich gruntów i zabudowań, bez względu na ich charakter i możliwy sposób wykorzystania. Sąd uznał ostatecznie, że zespół parkowo–pałacowy nie mógł być wykorzystywany do prowadzenia działalności roliczej, wobec tego nie mógł być przedmiotem wywłaszczenia na podstawie dekretu PKWN z 1944 roku. 
Kolejne lata pokażą na ile stanowisko sądów w tej kwestii będzie jednolite i niezmienne. 
Wspomniany wyrok NSA wydaje się jednak zwiększać szanse na zaspokojenie roszczeń osób pozbawionych majątków ziemskich w wyniku reformy rolnej bądź ich spadkobierców.

Agnieszka Wysocka, 15-10-2013