Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 9 czerwca 2014

ANR sprzedaje kolejne dworki i pałace



Agencja Nieruchomości Rolnych chwali się kolejnymi udanymi transakcjami. Nie chodzi jednak wyłącznie o ziemię, ale także o zabytkowe budynki.
Tylko w maju wrocławskiemu oddziałowi terenowemu ANR udało się znaleźć nowych właścicieli dla dwóch wyjątkowo cennych nieruchomości. - W siedzibie OT ANR we Wrocławiu odbył się skuteczny przetarg na zespół pałacowy we wsi Osiek. Kompleks o powierzchni 3,73 ha osoba prywatna nabyła za 545,4 tys. zł - informuje agencja.

Dworki i pałace nie podlegały reformie rolnej

W ostatnim czasie coraz bardziej zauważalna staje się linia orzecznicza, zgodnie z którą obiekty takie jak dworki i pałace nie podlegały wywłaszczeniu na podstawie przepisów dekretu PKWN z 6 września 1944 roku o przeprowadzeniu reformy rolnej.
Niedawny wyrok NSA o sygn. I OSK 437/12 potwiedza, że sądy coraz częściej stają na stanowisku, że na potrzeby realizacji reformy rolnej mogły być przejmowane tylko nieruchomości gruntowe, co do których istniała możliwość ich wykorzystania na potrzeby produkcji rolnej, nie zaś nieruchomości o charakterze dworsko-pałacowym. 
Wspomnianym wyrokiem NSA oddalił skargę kasacyjną powiatu jarocińskiego potwierdzając jednocześnie, że zespół parkowo–pałacowy w Zakrzewie koło Jarocina, dawniej siedziba rodziny Draheimów, nie podlegał reformie rolnej. Wieloletnia batalia spadkobierców Joachima Karola Draheima zakończyła się uznaniem przez sąd, że dekret o reformie rolnej nie dawał podstaw do przejęcia całego mienia osób fizycznych, w tym wszystkich gruntów i zabudowań, bez względu na ich charakter i możliwy sposób wykorzystania. Sąd uznał ostatecznie, że zespół parkowo–pałacowy nie mógł być wykorzystywany do prowadzenia działalności roliczej, wobec tego nie mógł być przedmiotem wywłaszczenia na podstawie dekretu PKWN z 1944 roku. 
Kolejne lata pokażą na ile stanowisko sądów w tej kwestii będzie jednolite i niezmienne. 
Wspomniany wyrok NSA wydaje się jednak zwiększać szanse na zaspokojenie roszczeń osób pozbawionych majątków ziemskich w wyniku reformy rolnej bądź ich spadkobierców.

Sąd Najwyższy mówi NIE dla zasiedzenia nielegalnie znacjonalizowanych dóbr

Czy można wymagać od byłych właścicieli znacjonalizowanych dóbr aby ci upominali się o swoje dobra w okresie PRL? Odpowiedz na to pytanie ma zasadnicze znaczenie przy rozstrzyganiu spraw dotyczących przedawnienia roszczeń reprywatyzacyjnych.
Sąd Najwyższy w dwóch przełomowych orzeczeniach (sygn. akt: IV CSK 63/11 i IV CSK 77/11) uznał, że PRL to okres, w którym istniał rodzaj siły wyższej (vis maior). Zdaniem Sądu, byli właściciele byli w tym czasie pozbawieni realnej możliwości domagania się zwrotu bezprawnie zabranego im mienia. Stan siły wyższej oznacza, że zawieszeniu ulega bieg terminu przedawnienia na rzecz Skarbu Państwa.
W tej sytuacji Prokuratoria Generalna reprezentująca w postępowaniach reprywatyzacyjnych Skarb Państwa nie może jak dotychczas powoływać się na zasiedzenie nielegalnie znacjonalizowanych nieruchomości przez Skarb Państwa.
Najnowsze wyroki Sądu Najwyższego podważają dotychczasową linię orzeczniczą opartą na uchwale całej Izby Cywilnej Sądu Najwyższego z dnia 26 października 2007 roku (sygn. akt: III CZP 30/07), zgodnie z którą sąd rozpatrując zawieszenie terminu zasiedzenia w okresie PRL powinien każdorazowo oceniać przesłanki indywidualne, w tym sytuację i szykanowanie właścicieli. W rezultacie, jeśli nie udało się dowieść, że w okresie PRL właściciele byli przez władze szykanowani okres zasiedzenia biegł w najlepsze i wraz z przełomem 1989 roku najczęściej okazywało się, że jakkolwiek nie było powodów do znacjonalizowania dóbr, to Skarb Państwa stał się już ich legalnym właścicielem w drodze zasiedzenia.
Jeśli nowa linia orzecznictwa się utrzyma dowód na szykanowanie okaże się zbędny. W postępowaniach reprywatyzacyjnych PRL stanie się generalną przesłanką wyłączającą zasiedzenie. Nie trzeba dodawać, że to wielce korzystna zmiana.

Reprywatyzacja to proces polegający na zwrocie uprzednim właścicielom (ich następcom prawnym-spadkobiercom) mienia przejętego przez państwo w drodze nacjonalizacji lub wywłaszczenia.

Nieruchomości ziemskie zostały przejęte na podstawie dekretu z dnia 6 września 1944 r. o przeprowadzeniu reformy rolnej, na mocy którego państwo weszło w posiadanie wielu majątków ziemskich o rozległych powierzchniach wraz z mieniem ruchomym i przedsiębiorstwami przemysłu rolnego,

Kluczowym zadaniem ówczesnych władz było również upaństwowienie podstawowych gałęzi przemysłu przez przejmowanie zakładów przemysłowych, handlowych i transportowych, fabryk i banków, Na podstawie dekretu z dnia 8 marca 1946 r. o majątkach opuszczonych i poniemieckich oraz dekretu z dnia 16 grudnia 1918 r. o przymusowym zarządzie państwowym, nastąpiło przejęcie przemysłu w zarząd tymczasowy, a następnie na stałe na podstawie ustawy z dnia 25 lutego 1958 r. o uregulowaniu stanu prawnego mienia pozostającego pod zarządem państwowym. Jednocześnie nacjonalizacja przemysłu przebiegała według ustawy z dnia 3 stycznia 1946 r. o przejęciu na własność państwa podstawowych gałęzi gospodarki narodowej;

Na mocy dekretu z dnia 26 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze miasta stołecznego Warszawy , właściciele nieruchomości warszawskich zostali pozbawieni prawa własności do gruntu,które przeszły na własność gminy, a następnie Skarbu Państwa. Założeniem dekretu było umożliwienie ...”racjonalnego przeprowadzenia odbudowy stolicy i dalszej jej rozbudowy zgodnie z potrzebami Narodu , w szczególności zaś szybkiego dysponowania terenami i właścicwego ich wykorzystania “......Tym samym aktem gwarantowano włścicielom możliwość uzyskania prawa własności czasowej lub prawa zabudowy; W praktyce okazało się jednak, że warszawiacy nie tylko stracili grunty ale również budynki znajdujące się na tych gruntach. Jednak problem odszkodowań dla warszawiaków za utracone w wyniku tej komunalizacji mienie do chwili obecnej nie został rozwiązany, a jedyna droga do uzyskania stosownej rekompensaty wiedzie przez sądy.

Obecnie bezprawność wymienionych powyżej aktów nacjonalizacyjnych jest podstawą roszczeń byłych właścicieli oraz ich spadkobierców o naprawienie skutków tych zdarzeń, chociaż w wielu przypadkach spowodowały one nieodwracalne zmiany w prawie własności.

Polska jest jedynym krajem w Europie Środkowo- Wschodniej, w którym po 1989 r. w pełni nie przeprowadzono procesu reprywatyzacji. Obecnie można jedynie mówić o tzw. "małej reprywatyzacji", czyli zwrocie mienia w naturze lub odszkodowaniu za jego przejęcie na podstawie ostatecznych decyzji administracyjnych czy prawomocnych orzeczeń sądu. Jednakże dotyczy to jedynie tych przypadków, gdy przejęcie mienia było bezprawne (np. brak podstawy prawnej czy przekroczenie granic nacjonalizacji).

Przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego dają możliwość uchylenia krzywdzącej decyzji administracyjnej, która spowodowała utratę mienia, lub uznanie takiej decyzji jako wydanej w sposób sprzeczny z prawem. W każdym z tych przypadków były właściciel oraz jego spadkobiercy mają możliwość odzyskania utraconego mienia w naturze lub uzyskania stosownego odszkodowania

W zależności od końcowej decyzji w postępowaniu administracyjnym, byłemu właścicielowi przysługuje określone roszczenie. W przypadku, gdy została wydana decyzja stwierdzająca nieważność decyzji o przejęciu mienia, oznacza to, że państwo nigdy nie stało się właścicielem przedmiotowego mienia, a jedynie objęło je w bezumowne faktyczne władanie. Wtedy właścicielowi przysługuje roszczenie o wydanie mienia.

Roszczenie o odszkodowanie przysługuje właścicielowi w przypadku stwierdzenia nieważności decyzji nacjonalizacyjnej w sytuacji, gdy niemożliwe jest odzyskanie mienia w naturze oraz w przypadku, gdy organ administracyjny ograniczy się do stwierdzenia, że decyzja nacjonalizacyjna została wydana z naruszeniem prawa, ale nie można stwierdzić jej nieważności z powodu zaistnienia nieodwracalnych skutków prawnych.

Reprywatyzacja a użytkowanie wieczyste.

Przy reprywatyzacji spotykamy się często z problemem użytkowania wieczystego.  Na nieruchomościach , które kiedyś zostały znacjonalizowane , często ustanawia się użytkowanie wieczyste. Może ono powstać w dwojaki sposób: albo na skutek wydania decyzji tzw. uwłaszczającej na rzecz przedsiębiorstwa państwowego, które później uległo prywatyzacji, albo na skutek ustanowienia użytkowania wieczystego w procedurze ?sprzedaży? nieruchomości. Każda z tych sytuacji powoduje nieco inne skutki prawne.
Dodatkowo sytuacja może być skomplikowana poprzez komunalizację nieruchomości, a więc jej przejęcie przez miasto lub gminę od Skarbu Państwa, co następuje też w drodze decyzji administracyjnej. Tak więc mamy do czynienia z nacjonalizacją prowadzoną przez Skarb Państwa, na co nakłada się przeniesienie własności na gminę na skutek komunalizacji , a często użytkowanie wieczyste bywa też przedmiotem obrotu, tzn. użytkownikiem wieczystym jest inny podmiot, aniżeli ten, który stał się nim przy powstaniu użytkowania wieczystego.
Orzecznictwo sądowe i administracyjne w tych sprawach jest bardzo niejasne i rodzi stan prawny, który ? w moim odczuciu ? nie może długo się ostać.
Na skutek skargi o stwierdzenie nieważności organ może albo stwierdzić nieważność decyzji (ze skutkami opisanymi powyżej), albo też może odmówić stwierdzenia nieważności na skutek tego, że decyzja spowodowała nieodwracalne skutki prawne, ale stwierdzić, że została wydana z naruszeniem prawa. Ta druga decyzja umożliwia dochodzenie odszkodowania za bezprawną nacjonalizację.
Linia orzecznictwa ustalona w ostatnim czasie mówi, że użytkowanie wieczyste podlega ochronie na podstawie domniemania wiary publicznej ksiąg wieczystych. Oznacza to, że jeżeli nabywca użytkowania wieczystego nabył je w oparciu o wpis do księgi wieczystej, oraz nie miał uzasadnionych podstaw , żeby wiedzieć, że wpis do księgi nie jest prawdziwy, nabywa użytkowanie w sposób skuteczny. Nabywca jest więc chroniony.
Z kolei stwierdzenie nieważności decyzji nacjonalizacyjnej oznacza tyle, że traktuje się nieruchomość jako stanowiącą własność od zawsze tego, komu niesłusznie ją znacjonalizowano. Tak więc decyzję nacjonalizacyjną uważa się za nieistniejącą. Własność wraca więc do poprzedniego właściciela. Ale na nieruchomości jest ustanowione użytkowanie wieczyste, a zgodnie z polskim prawem nie może być ono ustanowione na nieruchomości innej, niż Skarbu Państwa lub samorządu terytorialnego. Zatem istnieje tu sprzeczność, gdyż użytkowanie wieczyste istnieje de facto na nieruchomości prywatnej.
W orzecznictwie ustalono, że ustanowienie użytkowania wieczystego nie jest przeszkodą do stwierdzenia nieważności decyzji nacjonalizacyjnej, bowiem nie jest to nieodwracalny skutek prawny. Zazwyczaj nie można jednocześnie w żaden sposób znieść użytkowania wieczystego, bo podlega ono ochronie na skutek domniemania wiary publicznej ksiąg wieczystych, lub z innych względów. Sądy  natomiast odmawiają wpisu własności na rzecz poprzednich właścicieli. Powstaje więc niejako stan zawieszenia polegający na tym, że w księdze wieczystej jako właściciela wpisany jest Skarb Państwa lub gmina, właścicielem nieujawnionym w księdze jest poprzedni właściciel, a wszelkie prawa wykonuje użytkownik wieczysty.
Przy użytkowaniu wieczystym mamy więc do czynienia z sytuacją, że nie odzyskujemy nieruchomości (bo nie możemy wpisać własności do księgi wieczystej), ani nie możemy uzyskać odszkodowania (bo przecież stwierdzono nieważność decyzji nacjonalizacyjnej i zainteresowany odzyskał własność). Dodatkowo opłaty za użytkowanie wieczyste (a więc dochody z nieruchomości ) pobierane są przez Skarb Państwa lub gminę, i oni też decydują o ich wysokości.
Powoduje to stan zawieszenia i niepewności prawnej, po stronie zarówno użytkownika wieczystego (bo mimo wszystko ma świadomość, że może użytkowanie utracić) i po stronie właścicieli (bo mimo odzyskania formalnie własności na skutek braku możliwości wpisania się jako właściciele do księgi wieczystej nie wiedzą, czy rzeczywiście ta własność im będzie przynależeć w przyszłości).
Logika wskazuje, że taki stan będzie musiał ulec zmianie, a wtedy ktoś (właściciel lub użytkownik wieczysty) będzie stratny. Tak więc kupując użytkowanie wieczyste należy powyższą sytuację mieć w świadomości.

adw. Wojciech Celichowski
adwokat, partner zarządzający

Reprywatyzacja tylko dla wybranych?

Szykuje się nowy sukces propagandowy rządu. PO kończy prace na tzw. ustawą reprywatyzacyjną, ma ona objąć jedynie teren Warszawy. To dwudzieste pierwsze, po 1989 r., podejście do ustanowienia tego, fundamentalnego dla poszanowania prawa własności, aktu.


Na reprywatyzacji w Warszawie zależy Hannie Gronkiewicz-Waltz. To ona płaci od lat z miejskiej kasy za przegrane w sądach sprawy z byłymi właścicielami. Od 2003 r. odszkodowania wyniosły 844 mln zł. Od trzech lat gwałtownie rosną. W 2010 r. Warszawa zapłaciła 64 mln zł, w 2011 r. – 306 mln zł, w 2012 r. -  233 mln zł. W tym roku z kasy miasta wypłynie na ten cel co najmniej 500 mln złotych. Na reprywatyzacji zależy nie tylko Polakom zrzeszonych w Polskiej Unii Nieruchomości, ale również polonijnym środowiskom żydowskim.  Podczas spotkania z ich przedstawicielami w Nowym Jorku, jeszcze za życia prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz w czasie kilku rewizyt, Donald Tusk obiecał  restytucję prywatnego mienia żydowskiego w Polsce,  prosząc przy tym żydów o wyrozumiałość i cierpliwość. Mówił, że Polska nie jest w stanie usatysfakcjonować tych, którzy oczekują wysokich rekompensat rzędu np. kilkudziesięciu procent wartości majątku.
 - Reprywatyzacja jest nie tylko wymogiem moralnym, ale też dźwignią gospodarczą poprzez odtwarzanie kapitału krajowego. Co do zasady powinna dotyczyć obecnych obywateli polskich, ponieważ obywatelstwo tworzy więź pozwalającą Państwu na ten gest pomimo zawirowań historycznych -  uważa  Artur Zawisza, b. poseł PIS, lider Ruchu Narodowego.
 Żaden z dotychczasowych projektów reprywatyzacji ostatecznie nie przeszedł. Winą za to obarczać należy wszystkie rządy postsolidarnościowe, z wyłączeniem krótkotrwałych i działających pod ogromną presją postkomunistycznej opozycji rządów J. Olszewskiego i J. Kaczyńskiego. Najbliżej rozwiązania problemu  był w 2001 r. rząd J. Buzka. Przyjętą przez Sejm ustawę pogrążył jednak swoim wetem prezydent Aleksander Kwaśniewski. Teraz ma być tak: zwrot nieruchomości tylko w Warszawie tam, gdzie jest to możliwe w naturze. Były właściciel ma mieć wybór – bierze kamienicę czy parcelę lub odszkodowanie w gotówce, ewentualnie ekwiwalent w innej nieruchomości. Wkrótce jednak zawistnicy zaśpiewają w chórze rzekomo pokrzywdzonych planami reprywatyzacyjnymi biedaków. Bo jak tak można, gdy państwo i budżet w potrzebie? Zawtórują w ten sposób Rostowskiemu, który z oczywistych względów reprywatyzacji nie chce. Tymczasem zwrócone mają być tylko te nieruchomości, które nie zostały zagospodarowane na tzw. cele publiczne, a ich wyrysy są identyczne jak przed II Wojną Światową. Nawet gdy nadal obowiązujący Dekret Bieruta z 1945 r. za jedyną podstawę odmowy oddania nieruchomości podaje niezgodność z przeznaczeniem gruntu według planu zabudowania. Prawo, które chce wprowadzić PO, jest więc jeszcze bardziej restrykcyjne, niż ustanowione przez samych stalinowców, bo z gruntu eliminuje całą grupę wywłaszczonych, którym odmawiano prawa do własności ich nieruchomości pod byle pretekstem, głównie ze względu na przeznaczenie na tzw. cele społecznie użyteczne. Jeżeli rząd nie przeprowadzi także ogólnopolskiej reprywatyzacji, musi się liczyć z kosztem sięgającym nawet 270 mld zł i więcej. W samym Ministerstwie Rolnictwa leży ok. 10 tys. wniosków o zwrot mienia, w tym gruntów rolnych - ok. 400 tys. ha.   Największym skandalem jest jednak to, że w latach 2010-2011 rząd D. Tuska po cichu zmniejszył ustawowy odpis na tzw. Fundusz Reprywatyzacji pochodzący ze sprzedaży państwowych firm z 5 proc. do zaledwie 1,5 procent. Dziś na koncie funduszu jest tylko 4 mld zł a potrzeba z górą 20 miliardów.
 - Zabierając środki z Funduszu Reprywatyzacji rząd ograbił ograbionego. Przejada ostatnie pieniądze, które zostały przeznaczone na rekompensaty - alarmuje Mirosław Szypowski, prezydent  Polskiej Unii Właścicieli Nieruchomości.
 Polska jest jedynym krajem z kręgu tzw. państw postkomunistycznych, w którym nie zrobiono reprywatyzacji. Sytuuje to nasz kraj w gronie państw nie szanujących prawa i nie potrafiących oddać spadkobiercom wywłaszczonych choćby symbolicznej sprawiedliwości.
 - Reprywatyzacja musi być. Opór spadkobierców rabunku nie powinien być przeszkodą zarówno dla partii opozycyjnej prawicy, jak i rządzącego centrum – konkluduje Artur Zawisza.




Zadania Departamentu Reprywatyzacji i Rekompensat

Informacja na temat prac nad projektem ustawy o świadczeniach pieniężnych przyznawanych niektórym osobom, których dotyczyły procesy nacjonalizacji


Nacjonalizacja, czyli proces przejmowania przez państwo mienia prywatnego, była jednym z głównych narzędzi wykorzystywanych przez władze dla utrwalenia zmian ustrojowych zainicjowanych w 1944 r. Preferowanym typem własności stała się wówczas własność społeczna. Przejmowanie mienia realizowane było na podstawie aktów nacjonalizacyjnych, których przykładem jest ustawa o przejęciu na własność Państwa podstawowych gałęzi gospodarki narodowej z dnia 3 stycznia 1946 roku (Dz.U. Nr 13, poz. 17 z późn. zm.). Równolegle, na podstawie dekretu PKWN z dnia 6 września 1944 r. (Dz.U. z 1945 r. Nr 3 poz. 13, z późn. zm.), prowadzona była reforma rolna polegająca na parcelacji nieruchomości ziemskich na rzecz tworzenia nowych gospodarstw rolnych oraz upełnorolnienia gospodarstw małych.
W wyniku przemian ustrojowych stosunki własnościowe zostały ukształtowane w przeważającej mierze w sposób trwały i nieodwracalny. Podobne stanowisko zostało zawarte w uzasadnieniu do postanowienia Trybunału Konstytucyjnego z 28 listopada 2001 roku (SK 5/01), w którym Trybunał stwierdził: ”akty normatywne tych organów (PKWN, KRN, Rząd Tymczasowy) były podstawą rozstrzygnięć indywidualnych, które m.in. ukształtowały strukturę własnościową w obszarze własności rolnej, a także stosunki prawne w innych dziedzinach życia społecznego. Upływ czasu, który z punktu widzenia prawa nie jest zjawiskiem obojętnym, nadał tym stosunkom trwałość i dziś są one podstawą ekonomicznej i społecznej egzystencji społeczeństwa polskiego”.
Istnieje jednak grupa decyzji nacjonalizacyjnych (wydanych bez podstawy prawnej lub z jej naruszeniem), w przypadku których można składać wnioski o stwierdzenie ich nieważności. Ustalenie właściwości organów władzy publicznej do rozpatrywania prawidłowości danego wniosku zależy od rodzaju mienia, które było przedmiotem przejęcia w trybie nacjonalizacji. Opis sposobów realizacji roszczeń reprywatyzacyjnych w ramach obowiązującego prawa znajdą Państwo TUTAJ.
Ministerstwo Skarbu Państwa nie prowadzi bezpośrednio spraw związanych z odzyskiwaniem mienia przejętego przez Państwo na podstawie aktów nacjonalizacyjnych, tak więc nie stwierdza nieważności decyzji podjętych z rażącym naruszeniem prawa (art. 156 par. 1 pkt. 2 Kpa). Do jego obowiązków należą natomiast: przygotowywanie projektów aktów prawnych dotyczących reprywatyzacji (w zakresie niezastrzeżonym dla innych organów), udzielanie zainteresowanym informacji o prawnej możliwości realizacji roszczeń reprywatyzacyjnych oraz gospodarowanie państwowym funduszem celowym pn. Fundusz Reprywatyzacji. Opis zadań Departamentu Reprywatyzacji i Rekompensat Ministerstwa Skarbu Państwa odnajdą Państwo  TUTAJ.
Zachęcamy Państwa do zapoznania się z materiałami dotyczącymi projektu ustawy o świadczeniach pieniężnych przyznawanych niektórym osobom, których dotyczyły procesy nacjonalizacji. Został on przygotowany przez Ministerstwo Skarbu Państwa w konsultacji z innymi ministerstwami oraz organizacjami osób poszkodowanych dekretami nacjonalizacyjnymi.

Tajna reprywatyzacja hula w Warszawie

Stołeczni urzędnicy podlegli Hannie Gronkiewicz-Waltz łamią ustawę o dostępie do informacji publicznej. Majątek wart 20 mld zł ratusz woli oddawać po cichu - wytyka "Puls Biznesu".

Czy to prawda, że na zwrotach najatrakcyjniejszych nieruchomości warszawskich, zabranych tzw. dekretem Bieruta, najwięcej zyskują często nie prawowici spadkobiercy poszkodowanych przedwojennych właścicieli, lecz zorganizowane grupy osób skupujące roszczenia reprewatyzacyjne za bezcen? - pyta gazeta.

Informacje pozwalające zadać takie pytanie dotarły do "PB" już kilka miesięcy temu. Zweryfikowanie ich byłoby możliwe z pomocą miejskich urzędników, ci jednak robią wszystko, by utrudnić dziennikarzom pracę. Z ustaleń gazety wynika, iż w Warszawie działa co najmniej kilka grup osób specjalizujących się w zarabianiu na reprywatyzacji. Ich członkowie, w tym m.in. prawnicy, mają dobry dostęp do baz danych ratusza, co pozwala im na dotarcie (także za granicą) do spadkobierców właścicieli kamienic i działek w najlepszych punktach stolicy.