Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 26 maja 2016

Zagłada polskich dworów i bierność III RP


Druga wojna światowa i ustrojowe zmiany, jakie po niej zaszły, oznaczały nie tylko koniec Polski niepodległej, ale także zagładę Polski ziemiańskiej.

Przeprowadzona w 1945 r. parcelacja majątków ziemskich, połączona z wyrzuceniem bez odszkodowania ich prawowitych właścicieli, spowodowała nieodwracalne zmiany na polskiej wsi. Dwór, który był dotąd nierozerwalnie związany z naszą historią i trwale wpisany w pejzaż Polski, został przez nową władzę brutalnie usunięty. I nie chodziło tylko o same zabudowania, materialne ślady ziemiańskiej kultury, której jest synonimem. Nowa władza doskonale zdawała sobie sprawę, że bez pozbawienia warstwy ziemiańskiej własności i bez wykorzenienia jej ze wsi nie będzie możliwe wprowadzenie nowego systemu w kraju. Dlatego rzeczywisty cel reformy rolnej miał charakter polityczny, a nie – jak to próbowano przedstawiać – społeczny czy też ekonomiczny. Przerwana została kilkusetletnia, polegająca na wzajemnej zależności i współpracy, współegzystencja dwóch ośrodków – dworu i wsi. Dwór był nośnikiem postępu rolniczego, cywilizacyjnego, największym pracodawcą i bastionem patriotyzmu w terenie. Wieś korzystała z dworskich lasów, pastwisk; jej mieszkańcy znajdowali tam miejsce zatrudnienia i zawsze mogli liczyć na pomoc w potrzebie.
Dewastacja kontrolowana
W praktyce nie wystarczyło jednak wyrzucenie dawnych właścicieli. Pozostawione przez nich dwory były świadectwem dawnej kultury i wciąż oddziaływały na lokalną wyobraźnię. Toteż zamiast zaadaptować budynki do nowych potrzeb, tak aby mogły służyć lokalnej społeczności, celowo godzono się na ich dekapitalizację i stopniowe popadanie w ruinę. Gdy już nie nadawały się do remontu, były rozbierane bądź same ulegały zawaleniu przy całkowitej bierności, a nieraz i aprobacie miejscowych władz. W okresie PRL-u zniszczona została zdecydowana większość polskich dworów, pozbawiając nas tym samym istotnej części polskiego dziedzictwa kulturowego. Wbrew obiegowym opiniom to nie działania wojenne, okupacja czy też wrogie armie dokonały aktu zniszczenia, ale nowa, ludowa władza i wprowadzana przez nią obłędna ideologia.
Niszczenie ziemiańskiego świata
Proces niszczenia ziemiaństwa polskiego rozpoczął się wcześniej, podczas wojny z bolszewikami w 1920 r. Dotknął on tylko wschodnią część Polski, ale zniszczenia miały charakter totalny. Dla bolszewików dwory i ziemiaństwo były wrogiem numer jeden, a metody, jakimi z nimi walczono, były iście barbarzyńskie. Ci, którzy nie zdołali uciec, byli mordowani, zabudowania i wyposażenie zaś celowo dewastowano. Świat utrwalony w monumentalnej pracy R. Atanazego „Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej”, w której autor opisał na podstawie wspomnień i strzępków fotografii dawne wspaniałe, wypełnione dziełami sztuki i rodzinnymi pamiątkami kresowe rezydencje, odszedł bezpowrotnie.
Później, po dwudziestu latach względnej stabilizacji okresu międzywojennego, nastąpiły dwie okupacje, podczas których ziemianie byli postrzegani jako wrogowie. O ile na terenach przyłączonych do Rzeszy wszyscy ziemianie dostali nakaz natychmiastowej eksmisji, a na ich miejsce osadzono zarządców niemieckich, to na terenie Generalnego Gubernatorstwa tolerowano dawnych właścicieli. Z kolei to, co spotkało ziemiaństwo we wschodniej części kraju, zajętej przez armię sowiecką, było prawdziwą hekatombą. Zostało ono z całą mocą zniszczone z powodów ideologicznych, a ci, których wkraczające wojska nie wymordowały, byli wysyłani do łagrów. Koniec wojny przyniósł ostateczną zagładę ziemiańskiego świata, a końcowym tego akordem był już wspomniany dekret o reformie rolnej.
Zaniedbania III RP
Niestety, wbrew nadziejom środowiska ziemiańskiego, sytuacja nie uległa zmianie po odrodzeniu się wolnej Polski w 1989 r. Pomimo wielu prób nie doszło do uchwalenia ustawy reprywatyzacyjnej, która choć w części rekompensowałaby straty, jakie ta grupa poniosła. Te dwory, które jeszcze przetrwały, nie tylko nie powróciły do prawowitych właścicieli, ale dalej niszczeją. Świadczy to o całkowitym niedocenieniu czy wręcz lekceważeniu naszego dziedzictwa kulturowego. Dwór polski, który przez wieki był ostoją kultury, patriotyzmu i oświaty, mógłby z powodzeniem taką rolę pełnić dalej, z korzyścią dla kraju i obywateli.
Marcin K. Schirmer
; Autor jest wiceprezesem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz